• Cieszyłem się wolnością wynikającą z bycia solowym artystą i nie tęskniłem za towarzystwem zespołu.
Dotarłem się z muzykami, z którymi pracuję już od jakiegoś czasu i dobrze się z tym czuję.
Niektórzy z nich przychodzą i odchodzą, ale ostatecznie na muzykę wpływa to pozytywnie.
Odświeżanie składu zawsze niesie ze sobą nowe pomysły.
Nie żałuję, że zostawiam „Marillion”, choć nadal z chęcią wykonuje piosenki, które z nimi pisałem.
Po przejściu na emeryturę postanowiłem wyruszyć w trasę i zagrać moje ulubione albumy.
Nadszedł czas, aby pożegnać się z „Clutching at Straws”. To idealny moment.
Niebawem minie 30 lat, odkąd opuściłem zespół i zacząłem przygodę solową – komentuje Derek.
Choć od czasu, gdy pochodzący z tej płyty utwór „Kayleigh” podbijał światowe listy przebojów,
minęło już kilkadziesiąt lat, muzyka ta wciąż brzmi świeżo.
Każdy, kto miał okazję uczestniczyć w solowym koncercie artysty wie, że jest to wydarzenie jedyne w swoim rodzaju,
pełne energii i emocji.
Z pewnością tym razem nie będzie inaczej, a występ w Progresji polecamy zobaczyć w szczególności tym,
którzy od lat śledzą karierę muzyczną Dereka.
Na koncertach Fish będzie po raz ostatni grał w całości album swojego macierzystego zespołu Marillion „Clutching at Straws” z 1987, jak również utwory z jego najnowszej płyty zatytułowanej „Weltschmerz”, która ukaże się w tym roku (data premiery jeszcze nieznana).
• Uwielbiam “Clutching”. To dla mnie bardzo osobisty album. „Hotel Hobbies” był powrotem do „Misplaced”,
ale wybraliśmy „Warm Wet Circles”.
Jeśli chodzi o „Incommunicado” to nie od razu przypadło do gustu chłopakom z zespołu.
Uważali, że jest zbyt proste. Dla mnie przeciwnie, widać w nim moją fascynację „The Who” i kawałkiem „Quadrophenia”,
który pochodzi z jednego z moich ulubionych albumów.
Kochałem energię, którą w nim stworzyliśmy. To dla mnie reprezentowało oryginalną „postawę Marillion”,
którą mieliśmy, zanim osiągnęliśmy sukces” – wspomina artysta.
Źródło: Klub Progresja